Posłanka Kluzik-Rostkowska ostro do obrońców koni w Morskim Oku
– Co za bzdury, absurdalne bzdury, nie ma mowy o żadnym przeciążeniu czy wielogodzinnej pracy – mówiła wyraźnie zdenerwowana do obrońców koni pracujących nad Morskim Okiem. – Ja bardzo proszę państwa, żebyście mi wytłumaczyli, jaka rzeczywiście idea stoi za tymi histerycznymi apelami, żeby wycofać konie.
Pani posłanko, chodzi o to, że zwierzę (obciążone czy nie) nie jest zabawką dla ludzi. Cepry-lenie śmierdzące mogą wdrapać się do Morskiego Oka na własnych nogach.
" Tylko koni, tylko koni,
OdpowiedzUsuńtylko koni, tylko koni żal..."
koń to zwierze pociągowe;
ale wymaga troskliwej opieki;
moi Rodzice mieli konie;
pamiętam, że bardzo się ich/koni bałam;
Bardzo jest doświadczona w temacie koni.
OdpowiedzUsuńhttps://twitter.com/obserwujesobie/status/1767961095044526281
Mój szwagier miał konia. Taki zwykły, pociągowy koń, ale szwagier lubił tego konia, lubił się nim zajmować i lubił coś lżejszego wozić wozem zaprzęgniętym w konia. Kiedyś od taty męża do siebie przewoził koniem siano. Jak obszył - 2 godziny z hakiem. Traktorem - 20 minut (w obie strony). Ale koń lubił sobie od czasu do czasu powoli i dostojnie pospacerować. (Szwagier nawet nie wiedział, gdzie ma bat. Nie tknąłby konia.) A ja lubiłam witać się z koniem, ile razy odwiedzaliśmy siostrę i szwagra. Koń poszedł na lepszy ze światów ze starości.
OdpowiedzUsuńWujostwo mieli konie, ale wujek, w przeciwieństwie do szwagra nie był dobry dla zwierząt, nie chcę nawet o tym myśleć.
Nie jestem z tych, którzy mogą godzinami oglądać konie, jazda konna mi średnio wyszła (średnio, nie tragicznie, ale i nie dobrze), ale lubię konie.